ETNICZNE PODRÓŻE Z PANIĄ JUSTYNĄ KOZŁOWSKĄ cz. 10
WARSZTATY TAŃCA W AFRYCE ZACHODNIEJ.
Nie da się ukryć, że lecę do Afryki jak na skrzydłach przede wszystkim z powodu zamiłowania do tańca, bębnów, rytmów i muzyki afrykańskiej. Moim marzeniem jest znaleźć się tam, gdzie to wszystko się zaczęło i trwa nadal, gdzie otoczenie pulsuje rytmem bębnów afrykańskich, a tańczące stopy dotykają czerwonej ziemi czy piasku nad oceanem. Do dzisiaj pamiętam swój pierwszy poranek w Gambii, gdy obudził mnie niesamowicie przyjemny dźwięk balafonu. Muzycy przygotowywali się do porannych zajęć. Ustawiali na ziemi instrumenty, stojaki do bębnów. Poczułam, że jestem we właściwym miejscu i w odpowiednim czasie.
Zazwyczaj warsztatom tańca towarzyszy cała ekipa odpowiednio dobranych, świetnych instrumentalistów, którzy często podróżują wiele godzin, aby dotrzeć do miejsca, w którym się one odbędą. To nie tylko ich pasja, ale też praca, która zapewni w miarę spokojne życie na pewien czas całej rodzinie. Zawsze jest wśród nich osoba wyjątkowa. Mistrz w swoim gatunku. To właśnie głównie dla niego zjeżdżają się ludzie z całego Świata, aby poznawać tajniki nauki gry na bębnach afrykańskich.
Warsztaty tańca trwają około 4-5 godzin dziennie. Odbywają się w dwóch blokach przed i po południu. Tańczymy boso, na ziemi, piasku rzadziej betonie. Jest gorąco. Temperatura często przekracza 30 stopni. Przed słońcem chronią nas jedynie korony drzew, albo zadaszenia z palmowych liści.
Odgarniamy z ziemi resztki roślin, gałęzie, kamyki aby stworzyć sobie choć niewielki, ale w miarę wygodny jak na te możliwości plac do tańca. Stopy szybko zaczynają odczuwać dyskomfort, ale nas to nie zraża. Od czasu do czasu polewamy powierzchnię wodą, aby choć na moment odetchnąć od unoszącego się pod wpływem ruchu pyłu i piachu.
Przyjechaliśmy tu chłonąć Afrykę całymi garściami.
Tańczymy, oklejamy stopy plastrami, bandażujemy, aby nie opuścić kolejnych zajęć. Na koniec dezynfekujemy zabranymi jeszcze z domu lekarstwami. Jesteśmy szczęśliwi jak po zajęciach jest woda, a to przecież towar w Afryce od zawsze deficytowy.
Nasi nauczyciele to przeważnie członkowie utytułowanych Baletów Afrykańskich. Najlepsi z najlepszych. Solistki i soliści. Przekazują swoją wiedzę, kulturę, ale przede wszystkim taniec zarówno w wersji tradycyjnej, jak i bardziej współczesnej. Przybywają z różnych stron Afryki Zachodniej. Starają się wypaść w naszych oczach jak najlepiej. Wiedzą, że przyjedziemy ponownie, a kolejny rok w ich towarzystwie to zarobione pieniądze i stabilizacja na jakiś czas.
Każdy kto spróbował tańców afrykańskich wie, że są szybkie, energetyczne. Często pojawiają się w nich skoki. Muzycy dodatkowo świadomie przyspieszają tempo. W takich momentach poszczególne elementy wydają się być niewykonalne, ale próbujemy. Przekraczamy kolejne bariery własnych możliwości niczym maratończycy podczas ważnego biegu. Przychodzą kryzysy, kontuzje, o których szybko zapominamy. Jesteśmy częścią prawdziwej Afryki choć przez chwilę i to jest cudowne!
Przeważnie warsztaty kończą się wspólnym pokazem przed rdzenną publicznością. To dla nas przeżycie, ale i odpowiedzialność. Bawimy się, ale jednocześnie chcemy pokazać, że ta praca przyniosła efekty. Wrócimy do domu z kolejnym bagażem wyjątkowych doświadczeń.
Nasze wyjazdy zawdzięczamy fantastycznym osobom, prawdziwym pasjonatom tańca i bębnów, którzy mieszkając w Polsce część swojego życia poświęcili właśnie Afryce. Tam spędzali i nadal spędzają nie tylko tygodnie, ale miesiące, nawet lata. Są tam oczekiwani niczym rodzina i bardzo szanowani!
Warsztaty, w których uczestniczyłam w Gambii i Gwinei organizowała Wiola Wojciechowska, Buba Badjie Kuyateh, Kuba Pogorzelski( Strefa Rytmu w Warszawie), a w Senegalu Norah Mc Gettigan i Wojtek Pęczek City Bum Bum z Łodzi.
Czy ponownie wrócę do Afryki poświęcając kolejny, własny urlop, aby tego doświadczyć?
Tak!!! To moje wielkie marzenie!
Justyna Kozłowska
Na zdjęciach między innymi warsztaty z Alya Makity Camara, Kadi Dabo, Sally Camara, Oumar
Zdjęcia: Justyna Kozłowska, Izabela Kurczyńska